Troki na Litwie, zwiedzanie zamku – nie do końca i dookoła – rowerem wodnym.
A tak, a co, a jak !! Jak dzień luzu to dzień luzu, rano po śniadaniu Rafu z Rodzinką ruszają na zwiedzanie Wilna, a my pakujemy się do „Świni” i jedziemy do Troków, ceglanego zamku malowniczo położonego na jeziorze.
_
By się tam dostać potrzebujemy przejechać tylko kilkadziesiąt kilometrów. Podróż mija szybko i dopisują nam dobre humory ponieważ za oknem świeci słoneczko a niebo zdobią drobne obłoczki. Idealna pogoda na dzień powolnego zwiedzania w stylu kawa, relaks i pełny luz. Poniżej zabawa w zdjęcia typu złap wierzę zamku:
_
Po dojechaniu na miejsce parkujemy i spacerkiem docieramy na zamek. Już pod drodze wypatrzyliśmy super wyglądającą czekoladziarnię gdzie na pewno zatrzymamy się wracając.

_
Zamek – zwiedzanie uproszczone dla leniwych. Ja już tu byłem i wiem że wnętrza nie są oszałamiające wiec Jola z dzieciakami wchodzi a dziedziniec, ja w ogóle nie wchodzę tylko robię zdjęcia. Potem spacerują pod murami i gdy zwiedzanie zamku w taki prosty sposób co zajęło 20 minut zostało zakończone, ruszamy wypożyczyć rowerek wodny.

_
W mojej ocenie zwiedzanie Troków z poziomu wody to genialny pomysł. Pływamy rowerkiem dookoła zamku, można odpocząć nacieszyć się szumem wody i wiatru, uspokoić myśli i „odpłynąć” totalnie tracąc kontakt z rzeczywistością. Po prostu wypoczywać w pięknym miejscu.
Na horyzoncie bezgłośnie z gracją płyną żaglówki, patrzymy na nie, i myślimy o tym że to nasze kolejne marzenie czekające na spełnienie – zrobić patent żeglarski i pływać. To musi być całkiem odmienny, od jazdy autem, ale zapewne również bardzo ekscytujący sposób podróżowania dający poczucie wolności i swobody. Kiedyś, w przyszłości, na razie mamy nasz wypożyczony rower wodny i też pływamy po wodzie wolni i niczym nieograniczeni.

_
Dla nas Troki to był ten magiczny moment, kiedy powiedzieliśmy sobie na głos to co już czuliśmy w Tallinie i Wilnie. Czas zwolnić, nie da się zobaczyć wszystkiego, nie da się już utrzymać takiego szaleńczego tępa. Obrazy, miejsca, ludzie, dni, wszystko zaczyna się zlewać w jedna masę, spada entuzjazm i głód na nowe miejsca bodźce i emocje. Przesyt. Tak, czujemy że już za dużo zobaczyliśmy i za dużo emocji otrzymaliśmy w ostatnim czasie i nie jesteśmy już w stanie przyjmować kolejnych.


_
Teraz czas w spokoju poukładać sobie wszystko w głowach i wyciszyć się wewnętrznie przed zbliżającym się zakończeniem wyprawy. Dzień spędzony na spokojnym leżakowaniu, na pływającym pod ciepłym słońcem lejącym się z nieba, rowerze wodnym to idealny sposób na wyciszenie i chwilę wytchnienia od intensywności wszystkiego tego co ostatnio było naszym udziałem.
Czujemy że wyprawa się kończy i czas do domu, jeszcze nie padło magiczne pytanie ale pewnie zdarzy się to niebawem. Dokąd następnym razem ? To pytanie zawsze pojawia się wtedy gdy czujemy że bieżąca wyprawa już się zakończyła. Zawsze wypowiadamy to z Jolą niemal jednocześnie, i zawsze w okolicach powrotu z wyprawy na której jeszcze jesteśmy fizycznie, ale która już zakończyła się dla nas emocjonalnie i duchowo.
Podsumowaniem tego pięknego dnia jest wizyta w upatrzonej z wyprzedzeniem czekoladziarni gdzie pijemy fantastyczną gorącą czekoladę, espresso i zajadamy się pysznymi czekoladkami w wyszukanych smakach i kształtach. Tylko Piotrek mimo naszej rady by tak nie robił, wyłamuje się i zamawia lody – nie przyznał się do tego, mamy jednak wrażenie że później trochę żałował tej decyzji.
