Na pazury – na Mazury

Rejs na Mazurach praca na jachcie bywa ciężka wyciąganie kotwicy

Tym razem nietypowo jak na nas, postanowiliśmy sprawdzić jak to jest popłynąć szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich, czy jest tak fajnie jak wszyscy, którzy to robili, mówią i czy faktycznie będzie się chciało wracać na mazury co roku.

Dlatego porzuciliśmy na kilka dni kajdany pracy i pojechaliśmy po przygodę na mazurskim wodnym szlaku.

Dlatego wskoczyliśmy do pociągu i po 9 godzinach jazdy wylądowali na Maurach w Giżycku..

pociągiem na Mazury
Jedziemy z PKP do Giżycka – Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Marzyła nam się przygoda pod żaglami, niestety zderzenie z rzeczywistością – brak patentów – zmusił nas do wynajęcia wodnego Campera czyli łodzi motorowej typu House Boat model Stilo 30.

Łódź jak na pierwsze zderzenie z wodą sprawdziła nam się świetnie.

Na Mazury na pewno wrócimy i to pewnie nie raz. A jak to wyglądało ? Zapraszam do lektury.

Wszytko zaczęło się od sygnału ze strony znajomych, że planowali jechać na łódki ale im się ekipa wykruszyła. Taka informacja to dla nas wiatr w żagle i nie pozwoliła na długi namysł. Od razu bez większej analizy, daliśmy szybki odzew niemal równocześnie wykrzykując:

– To my pojedziemy za nich !!

Jak zwykle szybko zaczęliśmy działać. Pierwszy problem to łódź. Po szybkiej analizie internetu i zaczerpnięciu podstawowej wiedzy na temat sprzętu którego potrzebujemy, ustaliliśmy że potrzebujemy łodzi motorowej, bo na taką znajomy ma patent. Jak się okazało wszystkie motorówki z prawdziwego zdarzenia – w ocenie naszego znajomego – były niedostępne w terminie który nam pasował.

Port marina Stranda w Giżycku
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Po przejrzeniu wielu stron internetowych, mocno zwątpiliśmy w to, że pomysł uda się zrealizować. Próba rezerwacji łodzi na Mazurach z wyprzedzeniem o 5 dni do wyjazdu w ostatnim tygodniu sierpnia to Mission Impossible !! Albo nie ma terminów, albo jak jest termin to dowiadujemy się że cena wynajmu dla łodzi na 6 osób na stronie podana jako za tydzień, teraz obowiązuje ale jako stawka z osobę za dzień !! Masakra, już mieliśmy wrażenie, że nic z tego nie będzie, gdy udało nam się znaleźć łódź dostępną, w rozsądnej cenie, ale tylko na 4 dni. Bierzemy !!

Mazuty jacht motorowy Stilo 30
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Jak okazało się później, łódź wynajęliśmy przez pośrednika co spowodowało, że koszt czarteru był wyższy niż mógł przy czarterowaniu bezpośrednim. Niestety, strona właściciela łodzi nie wyszukiwała się w internecie lub po prostu nie udało nam się na nią trafić bezpośrednio. Dlatego poniżej podaje bezpośredni link ( z pominięciem pośrednika ) do strony firmy w której my wyczarterowaliśmy łódź. Mają fajne jednostki, przystępne ceny i jest z nimi dobry kontakt. Pełen profesjonalizm :

PERFECT SAIL – WYNAJEM JACHTÓW

Tak więc finalnie niemal cudem, udało nam się wyczarterować łódź motorową typu House Boat. Jest to jednostka która nie wymaga patentu i każda pełnoletnia osoba może pływać taką łodzią – jak później się okazało niekoniecznie.

Na szlaku wielkich jezior mazurskich
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

I tu w ramach małej dygresji wyjaśnię o co chodzi. Pogadaliśmy z Kapitanem z dużym doświadczeniem i wyjaśnił nam że tak, zgodnie z przepisami prawa można taką łódź wynająć bez patentu. Natomiast prawo wymaga abyśmy nawet przy wynajmowaniu łodzi bez patentu znali przepisy ruchu na wodzie, oraz zasady pływania i manewrowania taka łodzią w zakresie pozwalającym na bezpieczne użytkowanie łodzi motorowej – czyli odpowiadającym zakresem patentowi motorowodnemu. I teraz gdzie jest ryzyko i haczyk ?

Haczyk to to, że możemy taką łódź nie mając patentu wyczarterować – bez problemu, a pośrednicy chętnie nam ja wydadzą bo to dla nich zysk.

Natomiast sprawa komplikuje się w przypadku jakiegoś wypadku, w tym w szczególności z udziałem innej łodzi. Pojawia ubezpieczyciel, lub w przypadku wypadku gdzie ktoś odniósł jakieś obrażenia również prokuratura. Obie instytucje proszą o okazanie patentu, mówimy że go nie mamy, wtedy musimy wykazać że posiadamy wiedzę i doświadczanie, konieczne do prowadzenia łodzi motorowej, czyli zostajemy skierowani na egzamin na patent motorowodny. Egzaminu oczywiście nie zdajemy, ubezpieczyciel mówi, że on w takim razie nie odpowiada za szkodę ( a szkody w łodziach to duże pieniądze) a my zostajemy z potężnym problemem i długiem.

Wracając jednak do naszej przygody.

Po dotarciu do Giżycka, sprawnie odbieramy łódź, robimy „zaokrętowanie” i ku mojemu zdziwieniu, z zapałem do płynięcia lekko wystudzonym przez bardziej doświadczonych znajomych, nie wypływamy z portu ze względu na mającą się popsuć pogodę.

Głód powodowany brakiem pływania zostaje, ale szybko nasyca nas bardzo miły wieczór w portowej tawernie. Spędzamy do przy pysznym piwie i koncercie na żywo.

Po kilku dniach na wodzie i w tawernach porządne śniadanie w Giżycku
Wyprawa z plecakiem – jachtem po Mazurskim Szlaku Wielkich Jezior

Nad ranem zasypiamy lekko kołysani przez fale jeziora.

Nie, nie było tak. Niestety nie było fal, ale i tak było super.

Gdy wstajemy słońce już jest wysoko na niebie a w porcie zaczął się poranny gwar. Tankujemy wodę, na poczęstunku przez błędne odczytane napisu na wlewie ( było „Waste” a nie „Watter” a ranek mieliśmy „Mglisty” po nocnej zabawie ) zaczęliśmy ją lać do zbiornika na ścieki ale bardzo szybko Bosman sprostował naszą gafę. Po przygotowaniu jachtu do żeglugi szybko wyruszyliśmy ku przygodzie. Warto zaznaczyć że to szybko to około godzinka z okładem, więc można by rzec że niespiesznie wypłynęliśmy z portu. Jak później się okaże, przy żeglowaniu po mazurach to pojęcie „szybko”, raczej nie funkcjonuje lub ma zgoła inne znaczenie niż na lądzie. Nikt się nie spieszy, wszyscy mają swoje odpowiednie spokojne tępo i dzięki temu czas fantastycznie zwalnia. Pod koniec pierwszego dnia będziemy mieli dzięki temu odczucie taki jakbyśmy już od tygodnia pływali. Czemu ? To proste, wstaliśmy nie za wcześnie około 9:00, zjedli spokojne śniadanko, powoli wypłynęli z portu , popływali łodzią, popływali wpław, po leżakowali, powędkowali i zrobili sesje zdjęciową na łodzi. Po tym wszystkim zerknąłem na zegarek: 14:35. Dopiero połowa dnia a mi już skończyły się pomysły na dziś, i właśnie dopadła mnie fala takiego relaksu jak po tygodniu wakacji.

Mazury to wspaniałe niejsce dla wędkarzy
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Po tych kilku godzinach beztroski na wodzie kierujemy się do portu Sztynort na obiad.

Jedzenie jest wyborne. W Sztynorcie warto zawinąć do portu i zjeść obiad właśnie w restauracji Baba Pruska .

Na miejscu w porcie jest też dobrze zaopatrzony sklep, bankomat i mały „kiermasz” na którym kupujemy pyszny podpiwek i domowe wędliny.

Po udanej przerwie ( obiadowo-zakupowej ) od wypoczywania, wracamy na łódź by ruszyć dalej.

Odcumowujemy łódź, odpalmy silniki manewrowe by wyjść z portu i nagle turbina wciąga muring ( to taka lina która powinna tonąć i leżeć na dnie, a ta pod naszą łodzią pływała sobie nad dnem i silnik ja wciągnął. No to klops – nie wypłyniemy.

I tu zaczęła się nasza przygoda z portem w Sztynorcie. Po szybkich konsultacjach ustalamy że najlepiej zanurkować i spróbować wyciąć linę z tunelu by odblokować turbinę.

Jednak po zerknięciu jak wygląda woda w porcie ( mętna zero widoczności , i nie najczystsza przez co nie zachęcała do nurkowania), oraz po oszacowaniu, że nasza wiedza z zakresu budowy tunelów wlotowych turbin i techniki wycinania z nich grubych lin jest żadna. Podjęliśmy szybką decyzję że nie damy rady samodzielnie ogarnąć tego tematu.

Za radą obsługi portu, postanowiliśmy wynająć profesjonalnego nurka. Po ponad godzinnym oczekiwaniu, przyszedł nurek. Omówiliśmy temat i stwierdził, że dziś pewnie już nie wypłyniemy.

Moja pierwsza myśl, no jak to , przecież już wczoraj wieczorem nie wypłynęliśmy, bo burze – których finalnie nie było – i co dziś znowu ? Ale jeżeli nie ma się na coś wpływu to nie wolno się tym denerwować, dlatego przyjąłem informacje dzielnie, co było ułatwione przez to że skoro nie płyniemy to odpalamy wino i przekąski zaczynając popołudniową biesiadę i tak resztę dnia spędzamy na jeziornych opowieściach.

Wracając do naszej awarii, nurek stwierdza, że skoro nie wypływamy to on najpierw pójdzie na obiad i po zjedzeniu posiłku, wpadnie pomóc z naszym problemem. Pozostaje nam cierpliwie czekać.

Oczekiwanie na możliwość wypłynięcia z mariny w porcie w Sztynorcie
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Moja teoria w tej sprawie jest taka, że nawet nurek do wody w porcie, która jest niewiarygodnie „brudna ” by nie używać innych określeń, nie wejdzie na trzeźwo. A ponieważ nurkowie nie piją przed obiadem, to również nasz nurek postanowił zjeść obiad, by potem się napić i na końcu nas uratować.

Finalnie nurek dociera, oczywiście trzeźwy – by nie było niedomówień bo bezpieczeństwo jest najważniejsze – i od razu przysypuje do pracy.

2020 08 MAZURY 035

Po 10 minutach lina wycięta, ster strumieniowy sprawny, nasze portfele są lżejsze i można by wypływać tylko jest już bardzo późno. To utwierdziło nas w tym że decyzja o nie wypływaniu w dniu dzisiejszym była dobrą decyzją.

tak wyglądają przygody muring wycięty ze steru strumieniowego
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Tu przy okazji jeszcze raz dziękuję w imieniu całej naszej załogi za sprawne wyratowanie nas z trudnej sytuacji. Dziękujemy.

Mazury port Sztynort o zachodzie słońca
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

W trakcie długiego wieczoru, mieliśmy też czas by zaplanować trasę na jutro i ułożyliśmy dobry plan, że wypływamy wcześnie rano by nadrobić dzisiejsze stanie w porcie i zaspokoić niedosyt pływania.

noc w porcie w Sztynorcie dzieci śpią na pokładzie
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Rano wstajemy, jemy śniadanko i już przed 8:00 jesteśmy gotowi do wypłynięcia z portu.

Tu jednak dowiaduję się – jestem kompletnym laikiem jeżeli chodzi o pływanie – że w większości, żeglarze lubią pospać i mają czas. Ponieważ zacumowaliśmy wielką łódź typu camper w ciasnym miejscy niestety by wypłynąć musimy poczekać aż wcześniej wypłyną inne zacumowane przed nami żaglówki. Zatem czekamy, cierpliwość to w na wodzie podstawa.

Molo w marinie porcie w Sztynorcie na Mazurach
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

W związku z powyższym spokojnie krzątamy się po pokładzie, coś tam podjadamy i już o 11:00 możemy podjąć próbę wypłynięcia, która ze względu na duży wiatr boczny spychający łódź na nadal sporą ilość jachtów zacumowanych na drodze do wyjścia z portu, szybko kończy się fiaskiem. O 11:30 podejmujemy kolejną próbę, która tym razem dzięki naszemu niesamowitemu Kapitanowi jednostki – tu pozdrawiamy Mariusza – zakończyła się spektakularnym sukcesem. Wypłynęliśmy z portu i kierujemy się w stronę portu w Węgorzewie. Gdybym to ja był kapitanem, to pewnie rozwalilibyśmy łódź naszą i ze dwie inne już o 8:30 i zostali królami YouTube z filmem pod tytułem: „Szczury lądowe rozwalają jachty i topią swoją łódź… „

Po drodze do Węgorzewa, ponawiamy czynności dnia poprzedniego, pływamy, wędkujemy, zażywamy kąpieli w jeziorze oraz cieszymy się słonkiem i wiatrem.

relaks przy ksiazce na jachcie na Mazurach
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Gdy błogie leniuchowanie się kończy, ruszamy już prosto do Węgorzewa. Chcemy dotrzeć tam w miarę wcześnie by nie było problemu z takim zacumowaniem które zagwarantuje nam jutro rano wypłynięcie w okolicach 8:00-9:00 żebyśmy zdążyli na czas wrócić do Giżycka i oddać łódź.

Szlak do portu w Węgorzewie, na końcu prowadzi przepięknym kanałem w którym zagłówki wyglądają bajkowo pięknie zwłaszcza przy ospale zachodzącym słońcu.

Mazury dopływamy kanałem do Węgorzewa
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Do portu wpływamy około 18:00 i po 30 minutach kombinowania gdzie i jak zacumować, znajdujemy idealne miejsce, którego dodatkowym atutem jest lokalizacja w odległości 50 m od portowej Tawerny.

Po zacumowaniu, w ramach sprawdzonego już systemu relaksujemy się przy winie serach i innych przekąskach, ogarniamy logistykę codzienną ( prysznice, toalety, mycie garów…) i wbijamy na kolację i wieczorną imprezę do tawerny.

Co to był za wieczór, bardzo dobre jedzenie, zimne piwo, koncert na żywo, szanty i klimat którego nie da się opisać. W marinie panuje już spokój i cisza, zniknął zgiełki i teraz spokojnie można już iść spać.,

Marina w porcie w Węgorzewie nocą
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Od kilku lat marzyliśmy o zrobieniu patentu żeglarskiego i pływaniu ale, zawsze coś stawało nam na drodze. Teraz wiemy – sprawdziliśmy – że żeglarstwo nam odpowiada i musimy coś z tym zrobić. Pisząc w prost musimy szybko zrobić patent żeglarski i w przyszłym roku część wakacji spędzimy na łodzi. Plan dobry, trzeba go tylko wdrożyć w życie , zaczniemy od zapisania się na wiosnę na kurs żeglarski, by do lata mieć już patenty. Snując plany nad ranem powoli bez zbędnego pośpiechu – jak to na wodzie – układamy się do snu.

Rano wstajemy wcześnie dziś musimy zdać łódź, a mamy jeszcze trochę kilometrów do przebycia by wrócić do Giżycka. Natomiast nasza łódź płynie w tępie 8 km/h więc przepłynięcie ponad 20 km zajmie dobrze ponad dwie godziny czasu.

Płyniemy do Giżycka i cieszymy się poranną kawą
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Powrót to straszna nuda, silnik terkocze łódź mozolnie przepycha wodę a my czujemy że piękny czas na łodzi dobiega końca i tak niespiesznie docieramy do Giżycka. Już w trakcie płynięcia dziewczyny robią nam chłopakom – dzielnym marynarzom pyszne śniadanie na miły start w nowy dzień, które szybko znika ze stołu w kokpicie.

niadanie na jachcie w marinie w Sztynorcie
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Podsumowując czterodniowy czarter łodzi motorowej, po pierwsze upewnił nas w tym, że chcemy zacząć przygodę z pływaniem. Pokazał też, że bardziej niż motorówki interesują nas żagle – ale to musimy zweryfikować bo pod żaglem nadal jeszcze nie pływaliśmy. Klimat całego wyjazdu, przygody – małe ale zawsze, spotkani ludzie i wszystko co działo się przez ostatnie dni, na długo zostanie w naszej pamięci. Mam nadzieję, że ostatnie cztery dni mocno przybliżyły nas do rozpoczęcia przygody z żaglami.

wypoczynek na jachcie na mazurach
Wyprawa z plecakiem – jachtem po mazurskim szlaku wielkich jezior

Wszystkim polecam przynajmniej spróbować, takiej przygody.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

*

*